piątek, 12 lipca 2013

List od Regulusa.

Pierwsze co usłyszałam to tupot stóp Hugona. W pośpiechu zapomniałam obudzić brata Rose. On powinien wiedzieć pierwszy. Z uporem wpatrywaliśmy się w drzwi, jakbyśmy wzrokiem mogli przyciągnąć dziewczynę. Nikt z nas nie śmiał czegoś powiedzieć, poruszyć się. I, co najgorsze, nikt nie wiedział co dalej robić.
-Rose...- wyszeptał Hugo.

Dalej z uporem wpatrywałam się w drzwi. Znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Powiadomić McGonagall? A może drzwi same ją wypuszczą po jakimś czasie? Usłyszałam pojedynczy jęk. Był inny niż poprzednio. Bardziej cichy, zduszony. Czy to jęk Rose? Zamrugałam spojrzałam na resztę. Hugo małymi korkami podchodził do drzwi w ślad za siostrą. James i Teddy próbowali go zatrzymać, ale on pruł na przód. Obok Lily stał Scorp. Nie miałam pojęcia kiedy tu przyszedł. Albus wciąż stał w transie. Hugo był coraz bliżej. Nie myśląc dłużej rzuciłam się na niego, próbując odciągnąć go gdzieś indziej, byle dalej od drzwi. Natychmiast dołączyli do mnie Al, James, Teddy, Scorp i Lily. Wspólnie popchnęliśmy go na schody i wróciliśmy do pokoju wspólnego. Im dalej od korytarza, tym bardziej Hugo stawał się sobą. Przed portretem Grubej Damy rozstaliśmy się ze Scorpem i Tedem. Przecięliśmy pusty pokój-wszyscy Gryfoni wybili na błonia- i dowlekliśmy Hugona do łóżka. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopcy wciąż mieli na sobie piżamy.
-Idę do Teddiego i Scorpiusa.- oświadczyłam i wyszłam, zostawiając ich samych. W korytarzu dogoniłam Teda i Scorpa. Zawzięcie dyskutowali co teraz zrobić. Chwilę im się przysłuchiwałam, a potem zwyczajnie poszłam zjeść śniadanie. Wciąż myśląc o Rose, nalałam do miski mleka i wsypałam płatki. Po chwili tuż obok mnie zjawili się ci, których zostawiłam samych w dormitorium. Wielka Sala była prawie pusta. Zostali tylko ci, którzy jedli śniadanie w przerażająco wolnym tempie.
-Rose pochłonęły drzwi, a ty najzwyczajniej jesz śniadanie. - mruknął Hugo.
Pod zaczarowanym sklepieniem samotnie leciała ciemnobrązowa sowa. Kołowała nad stołami,a potem wylądowała w mojej misce, rozbryzgując mleko dookoła.
-Głupie sowy.
-James nie mów tak o nich.- zwróciła mu uwagę Lily.
Odwiązałam list od jej nóżki. Sowa przez chwilę skubała płatki i odleciała.Papier wyglądał na dość wiekowy. Delikatnie rozłożyłam kartkę w obawie, że się podrze.Pismo było wysokie i cienkie, z trudem je odczytywałam. Lecz z każdym słowem czułam się coraz gorzej. I gorzej. Oczy ześlizgiwały się z linijki na linijkę. Nie rozumiałam. Nie mogłam uwierzyć, że wiem. Rzuciłam list na stół i wybiegłam z Wielkiej Sali.

Droga Harriet!

Tak, Harriet. Nie masz na imię Aroosa, tylko Harriet. Opiekunka ze sierocińca wolała to imię, więc nauczyła Cię, że jesteś Aroosą. Harriet Aroosa Black. Ślicznie. Muszę Ci wyjaśnić kilka spraw. Otóż masz rodziców. Mnie i Twoją matkę, Roxanne Malfoy. Zapewne, kiedy czytasz ten list, ja już nie żyję. Wypełniłem rozkazy Czarnego Pana i powinnaś być dumna ze swojej rodziny. Dlaczego znalazłaś się w sierocińcu? Wraz z Roxanne chciałem chronić Cię przed gniewem Czarnego Pana.  Nie zadawaj się z Potterami, Lupinami i Syriuszem Blackiem. Oni nie są niczego warci. Najlepsze są czyste rody, nie skalane krwią mugoli. Mam nadzieję, że masz dobre stopnie. Wierzę, że w końcu w tej szkole zaczęli nauczać czarnej magii, dzięki niej świat byłby lepszy.

Regulus Arcturus Black

Pobiegłam do stajni Hasana. Jednorożec przeżuwał powoli siano, gdy wskoczyłam na niego na oklep. Bez siodła, bez ogłowia. Czysta natura. Złapałam mocno grzywę i dając znaki łydkami, wyszliśmy ze stajni. Gdzieś po błoniach, biegł Teddy. Przyśpieszyłam do kłusa. Dość ciężko było się utrzymać, w dodatku anglezować bez strzemion. Gdy poczułam się pewniej, popędziłam Hasana do galopu. Niby łatwiej, bo wysiadywałam, ale prędkość mnie przytłaczała. Trzymając się tylko śnieżnobiałej grzywy galopowałam skrajem Zakazanego Lasu. Czułam odrazę do siebie. Harriet..pff. Czułam odrazę do tego kim jestem, kim jest moja rodzina. Jestem spokrewniona z Jamesem, Albusem i Lily. I z Scorpiusem. Dalsza rodzina, ale zawsze coś- pomyślałam i pogalopowałam dalej.


----------*----------
Tak, wiem, nie miało już być notki, ale spakowałam się szybciej i znalazłam czas żeby coś napisać.To teraz NAPRAWDĘ nie będzie notek przez 15 dni. Miejcie nadzieję, że przeżyję. Harcerze są nieobliczalni. 

1 komentarz:

  1. Nie spodziewałam się takiej zmiany akcji. Od Rose ginącej w drzwiach bez klamki, po Aroosę zmieniającą imię. Nic tylko współczuć.. No, ale mam nadzieję, że w końcu zmieni nastawienie swoich rodziców co do czarodziejów z mugolskich rodzin. ;>
    Jeszcze raz życzę miłego obozu i pozdrawiam,
    D.D.

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń