A Aroosa słucha tego.
~*~
Nie, wcale nie jest źle. Tylko czarna postać zjadająca ludzkie twarze biega po korytarzach i coraz częściej mi się śni. Jest super. Podczas słuchania opowieści Malfoya o tym jak się tu dostali wciąż wadziło mi jedno zdanie. ,,A nauczyciele się zbyt boją''. Jak to? Nauczyciele powinni pomagać swoim uczniom, nawet jeśli przebywają pod szkołą! A aurorzy? Może też lękają się zejść niżej niż ich mózgi? Przecież na to nie ma logicznego wyjaśnienia! Oni muszą nam pomagać, muszą nas chronić, bo przecież po to są! Nie... Scorp skłamał? Nawet gdyby... to po co? Co mu to dało? Muszę dowiedzieć się dlaczego tak naprawdę nikt nie zechciał nam pomóc. Gwałtownie drewniane drzwi otworzyły się. W wąskiej szparze pojawiła się chuderlawa dłoń skrzata i zostawiła tacę z jedzeniem, a potem z głośnym trzaskiem szpara zniknęła. Wszyscy ruszyli w jej kierunku, nawet po kiereszowany Scorpius. Teddy też chciał wstać ale zatrzymałam go ruchem dłoni. Jego włosy zmieniły kolor na jasnoróżowy. Zawsze robił tak, by mnie rozśmieszyć.
- Zauważyłaś, że coś jest nie tak, prawda? - zapytał.
-To niemożliwe żeby nauczyciele się bali. Ponadto są jeszcze aurorzy.
-Bo to nie jest tak, jak powiedział Scorp. Gdy Ernest Filch zszedł na dół, posłany przez profesor McGonagall, drzwi zatrzasnęły się i żaden z nauczycieli i aurorów nie mógł ich otworzyć. One mają własne życie, Arooso. Wpuszczają kogo chcą i wypuszczają kogo chcą. Myślę, że te całe podziemia żyją. Nie wiem czy nimi ktoś steruje - Margaret czy ta czarna postać. - powiedział. Ernest Filch przepadł... To takie dziwne. Jego ojcem był stary woźny - Argus. Jak widać ich zawód był dziedziczny.
- To niemożliwe żeby to wszystko - zrobiłam koło dłonią nad moją głową - żyło.
-A jak inaczej to wytłumaczysz?
- Chłopak ma rację. - powiedział zachrypiały głos. Gwałtownie odwróciłam się. Vivu. Stał ubrany w obrus pokryty plamami tłuszczu i Bóg wie czym jeszcze.James, Al i Scorp powoli przysunęli się w naszą stronę. Po raz pierwszy Vivu coś do nas powiedział. Czego chciał? Skrzat odwrócił się w stronę drzwi. Zamek w drzwiach szczęknął. Co on kombinuje? Różdżka... Teraz by się przydała.
- To ten mały... - Teddy zaczął się podnosić, ale w porę powstrzymałam go mocnym uderzeniem łokcia w brzuch.
- Musimy go wysłuchać. - usłyszałam szept Scorpa. James kiwnął głową.
- Chcę wam pomóc.
Przekrzywiłam głowę by spojrzeć na niego pod innym kątem. Czy to na pewno ten sam skrzat?
- Co chcesz w zamian? - zapytał James.
~*~
Nie, wcale nie jest źle. Tylko czarna postać zjadająca ludzkie twarze biega po korytarzach i coraz częściej mi się śni. Jest super. Podczas słuchania opowieści Malfoya o tym jak się tu dostali wciąż wadziło mi jedno zdanie. ,,A nauczyciele się zbyt boją''. Jak to? Nauczyciele powinni pomagać swoim uczniom, nawet jeśli przebywają pod szkołą! A aurorzy? Może też lękają się zejść niżej niż ich mózgi? Przecież na to nie ma logicznego wyjaśnienia! Oni muszą nam pomagać, muszą nas chronić, bo przecież po to są! Nie... Scorp skłamał? Nawet gdyby... to po co? Co mu to dało? Muszę dowiedzieć się dlaczego tak naprawdę nikt nie zechciał nam pomóc. Gwałtownie drewniane drzwi otworzyły się. W wąskiej szparze pojawiła się chuderlawa dłoń skrzata i zostawiła tacę z jedzeniem, a potem z głośnym trzaskiem szpara zniknęła. Wszyscy ruszyli w jej kierunku, nawet po kiereszowany Scorpius. Teddy też chciał wstać ale zatrzymałam go ruchem dłoni. Jego włosy zmieniły kolor na jasnoróżowy. Zawsze robił tak, by mnie rozśmieszyć.
- Zauważyłaś, że coś jest nie tak, prawda? - zapytał.
-To niemożliwe żeby nauczyciele się bali. Ponadto są jeszcze aurorzy.
-Bo to nie jest tak, jak powiedział Scorp. Gdy Ernest Filch zszedł na dół, posłany przez profesor McGonagall, drzwi zatrzasnęły się i żaden z nauczycieli i aurorów nie mógł ich otworzyć. One mają własne życie, Arooso. Wpuszczają kogo chcą i wypuszczają kogo chcą. Myślę, że te całe podziemia żyją. Nie wiem czy nimi ktoś steruje - Margaret czy ta czarna postać. - powiedział. Ernest Filch przepadł... To takie dziwne. Jego ojcem był stary woźny - Argus. Jak widać ich zawód był dziedziczny.
- To niemożliwe żeby to wszystko - zrobiłam koło dłonią nad moją głową - żyło.
-A jak inaczej to wytłumaczysz?
- Chłopak ma rację. - powiedział zachrypiały głos. Gwałtownie odwróciłam się. Vivu. Stał ubrany w obrus pokryty plamami tłuszczu i Bóg wie czym jeszcze.James, Al i Scorp powoli przysunęli się w naszą stronę. Po raz pierwszy Vivu coś do nas powiedział. Czego chciał? Skrzat odwrócił się w stronę drzwi. Zamek w drzwiach szczęknął. Co on kombinuje? Różdżka... Teraz by się przydała.
- To ten mały... - Teddy zaczął się podnosić, ale w porę powstrzymałam go mocnym uderzeniem łokcia w brzuch.
- Musimy go wysłuchać. - usłyszałam szept Scorpa. James kiwnął głową.
- Chcę wam pomóc.
Przekrzywiłam głowę by spojrzeć na niego pod innym kątem. Czy to na pewno ten sam skrzat?
- Co chcesz w zamian? - zapytał James.
- Nic. To rodzaj zemsty. Zemsty na moją panią, wykorzystującą mnie od tylu lat... Pomogę wam wydostać się stąd. - przechyliłam głowę w drugą stronę - ale nie mogę pomóc wam bezpośrednio... Wciąż obowiązuje mnie służba wobec mojej pani. Wszystko, każdą odpowiedź i każde pytanie które pomoże wam powrócić do Hogwartu znajduje się tu, w tym pokoju. Musicie tylko poszukać. Jedną z kilku części do znalezienia klucza już macie. Dokładniej ma to dziewczyna o czarnych włosach. Wystarczy znaleźć sens, który doprowadzi do klucza, a kto go znajdzie zostanie sprzymierzeńcem Lyonel. - skończył i wyszedł z pokoju ponownie zamykając drzwi.
- No, Arooso, to co tam masz? - zapytał James po chwili ciszy, mocno kładąc dłoń na moje ramie. Spróbowałam przypomnieć sobie co tu znalazłam. Coś co właśnie ja znalazłam tu. Zbiór opowiadań. Czy to to? Przecież to tylko książka.
- Zbiór opowiadań. - powiedziałam na głos i otworzyłam go na stronie 74. Głos w głowie podpowiadał mi, że właśnie ta czarna postać to Lyonel. Uważnie przeczytałm ponownie opowiadanie. Brak jakiejkolwiek wzmianki o Lyonel. Albus przysunął się bliżej mnie i zaczął z uporem wpatrywać się w ilustrację. Po chwili wskazał palcem małą, szarą strzałkę znajdującą się w dolnym prawym rogu ilustracji
- Patrz, wskazuje na stronę 74. - powiedział.
- Raz, dwa, trzy... - Teddy zaczął liczyć. Rozejrzałam się dookoła, szukając wskazówki.
- Osiemdziesiąt obrazów. - dokończył.
- Musimy znaleźć siedemdziesiąty czwarty obraz! - wykrzyknęła Rose, nieodzywająca się do tej pory. Wstałam i podeszłam do drzwi. Skoro mamy liczyć pewnie pierwszy obraz będzie właśnie po którejś z ich strony.
- Strzałka wskazuje lewą stronę. - oświadczył Scorp. Ruda wstała i wskazując każdy obraz palcem liczyła. Pierwszy od lewej był duży, prostokątny przedstawiający rozrywanego człowieka. Każda jego kończyna była przywiązana do konia, popędzanego batem. Następne obrazy były bardzo podobne.
-Siedemdziesiąty czwarty! - krzyknęła Rose. Stała przy obrazie przedstawiającym kobietę w masce wstydu*.
- Ale... Dlaczego uważacie, że tu chodzi akurat o obraz? - zapytałam.
- Bo tak tu pisze. - Teddy postukał palcem w książkę. - Małym drobnym druczkiem ,,kłamcy i plotkarze maska wstydu czeka''. Jak widzisz na obrazie jest przedstawiona kobieta w tejże masce.
- Co dalej? - zapytał Al. Rose zaczęła coś grzebać przy ramie.
- Nic tam nie pisze? - wskazałam palcem na zbiór opowiadań.
-Siedemdziesiąty czwarty! - krzyknęła Rose. Stała przy obrazie przedstawiającym kobietę w masce wstydu*.
- Ale... Dlaczego uważacie, że tu chodzi akurat o obraz? - zapytałam.
- Bo tak tu pisze. - Teddy postukał palcem w książkę. - Małym drobnym druczkiem ,,kłamcy i plotkarze maska wstydu czeka''. Jak widzisz na obrazie jest przedstawiona kobieta w tejże masce.
- Co dalej? - zapytał Al. Rose zaczęła coś grzebać przy ramie.
- Nic tam nie pisze? - wskazałam palcem na zbiór opowiadań.
Coś huknęło. Ruda stała z połową obramowania obrazu w jednej ręce, a w drugiej ze zgniecioną kartką. Wszyscy spojrzeliśmy na nią wzrokiem pod tytułem ,,co ty zrobiłaś?''.
-Chyba coś znalazłam. - powiedziała niepewnie. James podszedł do niej, zabrał jej kartkę i rozwinął ją.
-Trzy. - przeczytał
Podeszłam do niego i spojrzałam na znalezisko. Obraz. Trzeci obraz. Podbiegłam do małego ,,dzieła''. Przedstawiał palenie na stosie. Pod nim wisiał większy, na którym przedstawiono kata. Dokładnie przyjrzałam się trójce. Czułam narastające uczucie, że coś znalazłam, potrafię myśleć by coś znaleźć. Uczucie zwycięstwa i nadzieję na wydostanie się stąd. Na malunku nie było nic, żadnej wskazówki. Ale... Może pod nim? Chwyciłam za obramowanie i gwałtownie zerwałam obraz ze ściany. Zobaczyłam odwróconą dłoń z okiem na środku. Pod nią był napis... Zapewnie łacina. .
- Czy ktoś z was zna łacinę? - zapytałam jednocześnie obracając się w stronę przyjaciół.
Scorp podszedł do ściany i przejechał dłonią po miejscu w którym wisiał obraz. Nagle coś zaświtało mi w głowie.Wszystko, każdą odpowiedź i każde pytanie które pomoże wam powrócić do Hogwartu znajduje się tu, w tym pokoju. Zbiór! Podbiegłam do łóżka i rzuciłam się na poduszki. Wyrwałam Teddiemu z rąk książkę i przewertowałam ilustracje. Góra, złoto, klucz... Jest! Dłoń z okiem! A pod ilustracją ten sam napis Qui spectat altius situm.
~*~
Z góry (i z dołu) przepraszam za wszystkie błędy i za to, że rozdział dość krótki. Powód? Po koncercie strasznie boli mnie szyja, a przy pisaniu jeszcze bardziej ;3
Oesu! Wreszcie rozdział!
OdpowiedzUsuńFajny, muszę Ci powiedzieć ("powiedzieć"?!), tylko robisz jeszcze błędy. Ale to zapewne przez ten koncert.
No także ten... weny.
xoxo
Sakura
Tajemniczo tu...
OdpowiedzUsuńhmm .. muszę tu zaglądać częściej bo nawet ciekawie jest :)
Nie przestawaj pisać dalej
Obserwuje i liczę na rewanż ^_^
Zapraszam do mnie --> dosu-i-wlosy.blogspot.com
suuper, zapraszam do mnie, jesli interesujesz się modą, konkurs do wygrania ubrania z Londynu! Buziaki http://ulotneechwilee.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń