Wraz z Lyonel biegłam, a właściwie unosiłam się z nią nad kamienną podłogą pokrytą ludzkimi szczątkami. Okazało się, że ta wyniosła wiedźma ma jakieś umiejętności oprócz niszczenia mi życia. Jedynym minusem tego biegu były unoszące się wokół nas strumienie krwi, kości i innych ludzkich organów. Podczas gdy my biegłyśmy wytwarzałyśmy coś na wzór powietrznego wiru i wszystko podrywało się w górę. Jednak było warto dostać trupią dłonią w twarz (jestem całkowicie pewna, że Lyonel pokierowała powietrzem by to właśnie się stało), żeby zdążyć odpowiednio ukryć Zbiór i znaleźć te dwie osoby których przeznaczeniem jest znaleźć naszyjniki. Według Lyonel zostało nam tylko kilka dni na podjęcie odpowiednich kroków. Niedługo Arise przejmie ciało, a wtedy skończymy jako rzeka krwi płynąca w korytarzach. Podobno ukrycie Zbioru zapobiegnie naszej natychmiastowej śmierci. Podobno.
Gdybym nie miała pierścienia od Jima mogłabym krążyć korytarzami przez kilka dni, a dla mnie i tak byłoby to tylko kilka godzin. Lyonel niezmiernie ucieszyła się gdy zobaczyła go na moim palcu. Nawet przez chwilę zobaczyłam jakiś cień radości w jej czerwonych oczach. Przez kilka pierwszych minut naszego biegu próbowałam znaleźć wzrokiem podobny pierścionek na jej kościstych i szponowatych palcach, ale najwyraźniej korytarzowa wiedźma nie potrzebuje takich rzeczy.
Zatrzymałyśmy się w kamiennej komnacie, do której zeszłam wraz z Rose, gdy Teddy rozwalił klapę w podłodze. Powietrze nie zatrzymało się wraz z nami, tylko pognało dalej w komnatę. W efekcie narzuciło na nas jeszcze więcej trupiej krwi i skrawków organów. W normalnych warunkach słaniałabym się na nogach zmęczona wymiotowaniem, ale przebywanie pod Hogwartem z jakąś wiedźmą nie kwalifikuje się do normalnych warunków.
Nie polubiłam Lyonel. Nie lubiłam jej nawet wtedy kiedy jej nie znałam. To co zrobiła James'em ("dla waszego dobra, idiotko") dało mi wystarczający powód do znielubienia jej. W ciągu biegu rozmawiałyśmy przez chwilę - i to wcale nie pomogło w naprawieniu naszych relacji. Ona napomknęła coś o tym, że kruczoczarne włosy nie pasują do bladej cery, a ja natychmiast opowiedziałam o pani Northberry - mojej opiekunce z New Castle - która miała podobnie siwe włosy co ona. Było jasne, że nie skończymy razem na jakimś pyjama-party z różowym lakierem w jednej dłoni i ze szczotką w drugiej.
W kamiennej komnacie panowały iście egipskie ciemności. Na szczęście Lyonel oprócz sterowania powietrzem i niszczenia mi życia umie być przenośną lampą, co jest bardzo praktyczne. Dookoła niej tworzyło się światło, tak jakby nad nią wisiał reflektor. Teraz wyraźnie widziałam gdzie byłam. Gdy trafiłam tu pierwszy raz widziałam tylko część obrazu przedstawiającego Arise i Dłoń Fatimy wyrytą na ścianie, którą oświetlały światła wydobywające się z dłoni portretu.
Stanęłam pod obrazem i przyglądałam się postaci, której dusza przebywa w Zbiorze. W książce którą nosiłam tyle czasu przy sobie, o którą dbałam by nawet się nie zakurzyła. A teraz okazało się, że w jej wnętrzu przebywa dusza tego czegoś.
- Długo będziesz stać i patrzyć na moje drugie oblicze? - usłyszałam pewny, nie znoszący sprzeciwu głos Lyonel.
- Tak długo ja będzie mi się podobało - odparłam wciąż przyglądając się obrazowi.
- Arise nie poczeka tak długo. Jeśli masz zamiar skończyć jako przegnite serce, to proszę cię bardzo. Ale ja mam zamiar pomóc reszcie uczniów którzy w odróżnieniu od ciebie mają mózg. Twój już raczej leży i się rozkłada w korytarzach.
- Tak właściwie, to czemu tak uparcie chcesz nam pomóc? - odwróciłam się i zrobiłam krok w jej stronę.
- Taką mam naturę - odpowiedziała z wyższością i zadarła lekko głowę.
- Oh, przestań być taka wyniosła - powtórzyłam po raz setny - jestem tylko piętnastolatką, a nie królową Anglii.
- A ty przestań marudzić, jak stary kot! - wrzasnęła i wskazała palcem drewnianą klapę w suficie. - Masz zamiar stąd kiedyś wyjść czy czekać z powitalną herbatką na Arise?!
Podeszłam pod klapę i wrzasnęłam jeszcze głośniej niż Lyonel, jednocześnie palcem wskazałam na klapę
- To to otwórz!
- Jak sobie życzysz! - krzyknęła i w tej samej chwili drewno wystrzeliło w górę z hukiem.
Usłyszałam stłumiony wrzask Albusa. Po chwili głowa Tedd'iego pokazała się w dziurze, gdzie przed kilkoma sekundami była klapa.
- Aroosa? - zapytał niepewnie.
- Nie, Emma Delenop - odpowiedziałam zirytowana - podaj mi cokolwiek, żebym mogła wejść do pokoju.
Teddy zniknął na chwilę i pojawił się z sznurową drabinką. Spuścił ją na dół, a ja niezdarnie wdrapałam się do pokoju. Stanęłam na dywanie i otrzepałam ubrania z całego brudu, który nazbierał się w korytarzu. Po chwili tuż obok mnie zmaterializowała się Lyonel - dosłownie wyskoczyła z tej dziury. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, a ona uśmiechnęła się zawadiacko.
- A to, to niby kto? I dlaczego jesteś we... krwi? Czy to jest krew? Gdzie jest Rose? Gdzie James? Gdzie ty tak długo byłaś? - Teddy zaczął wyrzucać z siebie pytania jak z karabinu.
- Poczekaj chwilę, to wam wszystko wyjaśnię.
Odetchnęłam głęboko i opowiedziałam wszystko co się do tej pory wydarzyło. Gdy opowiadałam o Lyonel dodałam kilka zdań od siebie, uwzględniłam jej siwo-srebrne włosy i szponiaste palce. Starałam się przekazać im jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Opowiedziałam im wszystko z wyjątkiem części z panem Malfoy'em. To wolałam na osobności przekazać Scorpiusowi. Im mniej czasu zmarnuję tym szybciej przeszkodzę Arise w odrodzeniu się, pomyślałam.
- Teraz robimy tak - odetchnęłam po opowiedzeniu wszystkiego z prędkością światła - ty - wskazałam palcem na Albusa - przynieś Zbiór.
Albus posłusznie wyciągnął czerwoną książkę z regału. Drapieżnie chwyciłam ją w dłonie i odwróciłam się na pięcie.
- Wszyscy musimy zejść na dół - oświadczyłam stojąc nad czarną dziurą.
- Po co? - zapytał Ted.
Odwróciłam głowę w jego stronę i zapytałam:
- Pamiętasz o naszyjnikach, o tych, o których opowiadał Vivu?
Teddy niemrawo skinął głową.
- Teraz robimy tak - odetchnęłam po opowiedzeniu wszystkiego z prędkością światła - ty - wskazałam palcem na Albusa - przynieś Zbiór.
Albus posłusznie wyciągnął czerwoną książkę z regału. Drapieżnie chwyciłam ją w dłonie i odwróciłam się na pięcie.
- Wszyscy musimy zejść na dół - oświadczyłam stojąc nad czarną dziurą.
- Po co? - zapytał Ted.
Odwróciłam głowę w jego stronę i zapytałam:
- Pamiętasz o naszyjnikach, o tych, o których opowiadał Vivu?
Teddy niemrawo skinął głową.
Przepraszam za to, że rozdział jest strasznie krótki w porównaniu do poprzedniego (dziękuję za 10 komentarzy!). Jutro podbijam Kraków (skoro podbiłam już Kuźnicę i częstochowski szpital to czemu by nie prowadzić dalej podbojów?) i chciałam Was z czymś zostawić c:
Akcja w końcu (po ponad roku :')) zaczęła się rozkręcać tak jak chciałam, mam nadzieję, że Wam się to podoba c:
Mam do Was mnóstwo pytań, ale jeśli je wszystkie napiszę tutaj to albo uznacie mnie za zidiociałego gimba albo za człowieka bez polotu :')
Jednym z takich pytań jest: wyobrażacie sobie koniec tego opowiadania jako szczęśliwy czy smutny?
Nie musicie odpowiadać na to pytanie, jednak będzie mi miło jeśli ktoś z Was dołoży od siebie odrobinę wyobraźni.
Swoją drogą - Bonum Saga Multis Faciem dodałam po dwóch tygodniach pustki, a ten rozdział po niecałym tygodniu. Jestem z siebie dumna.
A i wybaczcie tytuł - kompletny brak weny.
heh, pierwszy raz pierwsza :3 rozdział krótki, ale fajny <3 taka długość ma wystąpić ostatni raz!
OdpowiedzUsuńsala-kinowa.blogspot.com
Nie mam Ci wcale za złe, że rozdział nie był długi. Nie chodzi o to, że nie lubię ich czytać, bo zapewne wiesz doskonale, iż chciałabym, żeby najlepiej trwały w nieskończoność ; ) Po prostu cieszę się, że nie musiałam na niego długo czekać. Twoim pismem to ja się wręcz "zaciągam" i "ładuję" na kolejne dni. Jak zwykle nie szczędziłaś humoru. Nie wiem, co było śmieszniejsze: pyjama-party i różowy lakier czy też kłótnia pod klapą. I zakończenie w najbardziej budzącym napięcie momencie... Znowu pozostaje mi czekać na dalsze koleje losu bohaterów. Ja osobiście chciałabym, żeby koniec był wesoły : ) Nie lubię smutnych zakończeń, ponieważ sama w życiu mam dość smutnych rzeczy, tak więc stawiam na coś dobrego. Życzę Ci powodzenia w zdobywaniu Krakowa [zazdroszczę, bo kocham to miasto i wiesz, chyba zabieram się z Tobą]. Pozostaje mi czekać na Twój szczęśliwy powrót : )
OdpowiedzUsuńPS Dziękuję za przepis. Tak się składa, że zawsze mam w domu siemię lniane, bo uwielbiam dodawać je do sałatek albo mizerii. Zastanawiam się tylko, czy nakłada się je też na skórę głowy, czy od połowy włosów. Ja znalazłam jakąś kurację z drożdżami. Poszperam w ulubionych i z pewnością się tym z Tobą podzielę. Buziaki ; *
Dziękuję Ci bardzo za informację : ) Teraz czas na przepis, który Ci obiecałam. Ja dzisiaj jadę do miasta, więc kupię drożdże i zaczynam. Sposób jest sprawdzony. Poleca go doprawdy wiele osób. Zapewne nie jest to smaczne, ale czego się nie robi dla długich włosów? Łap ; *
UsuńSKŁADNIKI:
-szklanka mleka lub wody
-1/4 opakowania drożdży
PRZYGOTOWANIE:
Drożdże zalać wrzącym mlekiem lub wodą. Odstawić na 15-20 minut. Po upływie określonego czasu można dodać miód, cukier, sok z cytryny lub limonki w celu polepszenia smaku.
MOJE UWAGI:
-należy pić ciepłe
-zalewać WRZĄCYM mlekiem lub WRZĄCĄ wodą
Kuracji nie należy stosować dłużej niż 2-3 miesiące!! Potem należy zrobić przerwę, aby organizm mógł się zregenerować.
Dawaj nowy rozdział, bo umieram z ciekawości ; * Poza tym towarzyszy mi nieodparta chęć zaciągnięcia się Twoim pismem. Podkreślam, NIEODPARTA! Czekam i życzę Ci nieograniczonej weny twórczej : )
UsuńNie mamy ci tego za złe, że nie był za długi. Szczerze muszę ci się przyznać, że nie lubię za długich opowiadań w jednej notce, więc według mnie jest idealnie :) Mam nadzieję, że wypad do Krakowa będzie udany.
OdpowiedzUsuńBędzie mi miło jak wpadniesz do mnie bo dopiero zaczynam.
Pozdrawiam :)
http://livpily.blogspot.com/
Oj nie ważne że krótki liczy się jakość a nie ilość! Muszę Ci powiedzieć, że rozsmieszyłaś mnie tym ,,Przestań marudzić jak stary kot" BOSKIE!!!
OdpowiedzUsuńhttp://chcebyckopciuszkiem.blogspot.com/
Czy potrafisz nie kończyć rozdziału w momencie, w którym dzieje się akcja? XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, trochę się uśmiałam, choć bohaterce wcale do śmiechu nie było :D
Czekam na więcej :)
Nominuję cię do Liebster Award! Szczegóły znajdziesz na moim blogu: http://mallaroy.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba !:3 zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://zapiskiznotesuu.blogspot.com