Hasan podszedł do mnie i lekko uderzył pyskiem w moją dłoń. Jego zwykle śnieżnobiała sierść była posklejana krwią. Wątpię, czy kiedykolwiek uda mi się go wyczyścić. James podszedł do mnie, zupełnie jakbym zawołała go na głos. Byłam tym faktem zdziwiona, więc zawahałam się z pierwszym pytaniem i powiedziałam najgłupsze słowo jakie mogłam powiedzieć.
- Hej.
Nie odpowiedział, więc otworzyłam Zbiór i pokazałam palcem na ilustrację z księżycem.
- Co to jest? - zapytałam.
- Symbol Arise - odpowiedział spokojnie.
- Po co on tu jest?
- Wiesz czym na prawdę jest ta książka?
- Tak.
- W tej stronie jest zawarta największa część duszy Arise - zbladłam - Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć?
- Jak na razie tyle mi wystarczy.
- Już niedługo - powiedział i odszedł porozmawiać z Albusem.
Przez myśl mi przeszło, czy jest odpowiednik Zbioru dla Lyonel. Nie oszukujmy się - wiedźma nie wyglądała jak ktoś, komu można zaufać, a zawsze lepiej mieć jakieś zabezpieczenie.
Z rozmyślań wyrwały mnie ostre paznokcie wbijające się w moje ramię.
- Musimy podzielić się na grupy - powiedziała władczym tonem Lyonel. Spojrzałam w jej czerwone oczy i przypomniałam sobie, że ma wampirze kły. Pomyślałam czy, gdyby chciała, mogłaby wyssać całą moją krew.
- A niby po co? - zapytałam.
- Bo ja tak mówię - wzmocniła uścisk i mimo moich oporów zaciągnęła mnie na środek komnaty, gdzie czekali na nas Albus, James, Teddy i Scorp. Strząsnęłam dłoń Lyonel z mojego ramienia i odsunęłam się na krok od wiedźmy.
- Dzielimy się na dwie grupy - oznajmiła Lyonel, a Albus wzdrygnął się, bo przeczuwał, że nie jest to dobry pomysł - Harriet, James i Scorpius to pierwsza grupa, a ja, Albus i Ted to druga. Pierwsza grupa będzie szukać klucza, a druga klatki.
- Może coś jaśniej? - zapytał z irytacją Teddy. W tym samym momencie wśród jego błękitnych włosów pojawiło się czarne pasmo.
- Drogi panie Lupin, czy pan choć odrobinę myśli? Nikt nie wie gdzie dokładnie jest klatka przeznaczona dla Arise. Więc trzeba ją znaleźć. Tak samo jest z kluczem. Przypominam, że klucz służy do otwierania i zamykania, panie Lupin. Jego również potrzebujemy, czy to już jest dla pana zrozumiałe? - Lyonel powiedziała to głosem pełnym słodkiego jadu.
Teddy wstał i ukłonił się.
- Dziękuję ci, o pani wiedźmo, za to cudowne wytłumaczenie.
Albus roześmiał się, a Lyonel zmierzyła go surowo wzrokiem. Al natychmiast przestał się śmiać i spojrzał na swojego brata, jakby czekał aż James kopnie Lyonel w tyłek.
Scorpius stanął przede mną i spojrzał mi głęboko w oczy. Jak ja mam mu powiedzieć, że jego ojciec nie żyje?
- Ona tobie też wydaje się dziwna, prawda? - zapytał.
- Myślałam, że tylko ja mam do niej jakieś uprzedzenia.
- A o czym wy tu tak dyskutujecie? - Teddy podszedł do nas z zadziornym uśmiechem i położył ręce na naszych ramionach.
Skinęłam głową w stronę Lyonel.
- Ja też nie lubię tego goblina z siwymi włosami, możecie obgadywać ją dalej, dorzucę od siebie kilka miłych epitetów.
- Nie możemy głośno mówić. W ogólnie nie powinniśmy - powiedziałam.
- Dlaczego? - zapytali jednocześnie.
- Myślicie, że pokazała już wszystko co potrafi? Mogę się założyć, że właśnie w tej chwili nas podsłuchuje.
- Wcale nie musiałam używać swoich mocy - usłyszałam chłodny głos tuż za swoimi plecami. Powoli się odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z uosobieniem Słońca. Stała z założonymi rękoma na piersi, z tym swoim uśmieszkiem pokazującym ostry kieł. Długie, srebrne włosy związała w ciasny warkocz. Nie miała na sobie swojej czarnej peleryny z kapturem, tylko zwężające się ku dołowi spodnie i zielonkawą koszulę zapinaną na duże, brązowe guziki.
- Koszula i spodnie to prezent od jednego z uczniów, który żył w czasie II wojny światowej - oznajmiła - A teraz radzę wam zacząć szukać klucza.
- Ty jesteś Słońcem? - zapytał Teddy - Niby z której strony?
- Ja i Arise to przeciwieństwa. Ona jest Księżycem, ale mimo tego jest... złota. Gra przeciwieństw.
- Oczywiście, przecież to zrozumiałe - powiedział z sarkazmem Ted.
- My bierzemy Hasana - oznajmiłam i odwróciłam się na pięcie. Tuż przy zwierzęciu stał James z czymś co kiedyś było plecakiem. Podał mi to i powiedział żebym włożyła tam Zbiór. Posłusznie to zrobiłam. Po chwili dołączył do nas Scorp.
- Czy ktoś wie gdzie mamy szukać? - zapytał Malfoy z charakterystyczną dla siebie chłodną nutą w głosie.
- Jestem pewna, że gdzieś gdzie nie jest bezpiecznie - powiedziałam i wdrapałam się na grzbiet Hasana.
- W korytarzach są różne pomieszczenia. Klucz na pewno jest w którymś z nich.
- Skąd ty to wiesz? - zapytałam
- Lyonel w pewnym sensie wciąż mnie kontroluje. To jej wiedza, nie moja.
- Świetnie - powiedziałam pod nosem.
Lyonel, Albus i Teddy weszli pierwsi w korytarze. My szliśmy tuż za nimi, aż do rozwidlenia. Oni skręcili w prawo, a my w lewo. Co kilka minut sprawdzałam, czy plecak na pewno jest zapięty. Nie mogłam zgubić Zbioru. W naszym korytarzu nie było krwi, ani ludzkich narządów. Był dziwnie... normalny. James szedł pierwszy, a Scorp tuż obok mnie jadącej na Hasanie. Nerwowo rozglądał się po kamiennych ścianach, jakby czekał aż coś nas zaatakuje. Róg Hasana jaśniał w ciemności. Po chwili wszyscy zobaczyliśmy drewniane drzwi - jak się później okazało, początek naszych problemów.
_______________________________________________________________________________
Z rozmyślań wyrwały mnie ostre paznokcie wbijające się w moje ramię.
- Musimy podzielić się na grupy - powiedziała władczym tonem Lyonel. Spojrzałam w jej czerwone oczy i przypomniałam sobie, że ma wampirze kły. Pomyślałam czy, gdyby chciała, mogłaby wyssać całą moją krew.
- A niby po co? - zapytałam.
- Bo ja tak mówię - wzmocniła uścisk i mimo moich oporów zaciągnęła mnie na środek komnaty, gdzie czekali na nas Albus, James, Teddy i Scorp. Strząsnęłam dłoń Lyonel z mojego ramienia i odsunęłam się na krok od wiedźmy.
- Dzielimy się na dwie grupy - oznajmiła Lyonel, a Albus wzdrygnął się, bo przeczuwał, że nie jest to dobry pomysł - Harriet, James i Scorpius to pierwsza grupa, a ja, Albus i Ted to druga. Pierwsza grupa będzie szukać klucza, a druga klatki.
- Może coś jaśniej? - zapytał z irytacją Teddy. W tym samym momencie wśród jego błękitnych włosów pojawiło się czarne pasmo.
- Drogi panie Lupin, czy pan choć odrobinę myśli? Nikt nie wie gdzie dokładnie jest klatka przeznaczona dla Arise. Więc trzeba ją znaleźć. Tak samo jest z kluczem. Przypominam, że klucz służy do otwierania i zamykania, panie Lupin. Jego również potrzebujemy, czy to już jest dla pana zrozumiałe? - Lyonel powiedziała to głosem pełnym słodkiego jadu.
Teddy wstał i ukłonił się.
- Dziękuję ci, o pani wiedźmo, za to cudowne wytłumaczenie.
Albus roześmiał się, a Lyonel zmierzyła go surowo wzrokiem. Al natychmiast przestał się śmiać i spojrzał na swojego brata, jakby czekał aż James kopnie Lyonel w tyłek.
Scorpius stanął przede mną i spojrzał mi głęboko w oczy. Jak ja mam mu powiedzieć, że jego ojciec nie żyje?
- Ona tobie też wydaje się dziwna, prawda? - zapytał.
- Myślałam, że tylko ja mam do niej jakieś uprzedzenia.
- A o czym wy tu tak dyskutujecie? - Teddy podszedł do nas z zadziornym uśmiechem i położył ręce na naszych ramionach.
Skinęłam głową w stronę Lyonel.
- Ja też nie lubię tego goblina z siwymi włosami, możecie obgadywać ją dalej, dorzucę od siebie kilka miłych epitetów.
- Nie możemy głośno mówić. W ogólnie nie powinniśmy - powiedziałam.
- Dlaczego? - zapytali jednocześnie.
- Myślicie, że pokazała już wszystko co potrafi? Mogę się założyć, że właśnie w tej chwili nas podsłuchuje.
- Wcale nie musiałam używać swoich mocy - usłyszałam chłodny głos tuż za swoimi plecami. Powoli się odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z uosobieniem Słońca. Stała z założonymi rękoma na piersi, z tym swoim uśmieszkiem pokazującym ostry kieł. Długie, srebrne włosy związała w ciasny warkocz. Nie miała na sobie swojej czarnej peleryny z kapturem, tylko zwężające się ku dołowi spodnie i zielonkawą koszulę zapinaną na duże, brązowe guziki.
- Koszula i spodnie to prezent od jednego z uczniów, który żył w czasie II wojny światowej - oznajmiła - A teraz radzę wam zacząć szukać klucza.
- Ty jesteś Słońcem? - zapytał Teddy - Niby z której strony?
- Ja i Arise to przeciwieństwa. Ona jest Księżycem, ale mimo tego jest... złota. Gra przeciwieństw.
- Oczywiście, przecież to zrozumiałe - powiedział z sarkazmem Ted.
- My bierzemy Hasana - oznajmiłam i odwróciłam się na pięcie. Tuż przy zwierzęciu stał James z czymś co kiedyś było plecakiem. Podał mi to i powiedział żebym włożyła tam Zbiór. Posłusznie to zrobiłam. Po chwili dołączył do nas Scorp.
- Czy ktoś wie gdzie mamy szukać? - zapytał Malfoy z charakterystyczną dla siebie chłodną nutą w głosie.
- Jestem pewna, że gdzieś gdzie nie jest bezpiecznie - powiedziałam i wdrapałam się na grzbiet Hasana.
- W korytarzach są różne pomieszczenia. Klucz na pewno jest w którymś z nich.
- Skąd ty to wiesz? - zapytałam
- Lyonel w pewnym sensie wciąż mnie kontroluje. To jej wiedza, nie moja.
- Świetnie - powiedziałam pod nosem.
Lyonel, Albus i Teddy weszli pierwsi w korytarze. My szliśmy tuż za nimi, aż do rozwidlenia. Oni skręcili w prawo, a my w lewo. Co kilka minut sprawdzałam, czy plecak na pewno jest zapięty. Nie mogłam zgubić Zbioru. W naszym korytarzu nie było krwi, ani ludzkich narządów. Był dziwnie... normalny. James szedł pierwszy, a Scorp tuż obok mnie jadącej na Hasanie. Nerwowo rozglądał się po kamiennych ścianach, jakby czekał aż coś nas zaatakuje. Róg Hasana jaśniał w ciemności. Po chwili wszyscy zobaczyliśmy drewniane drzwi - jak się później okazało, początek naszych problemów.
_______________________________________________________________________________
Uprzejmie przypominam o A lot of heroin, akurat tak się składa, że najnowszy rozdział napisałam ja :')
Super !
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny post :)
ja-pamietnik-i-opowiadania.blogspot.com/
Genialny post. Jestem ciekawa, jakie to problemy będą. Czekam na następny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńhttp://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Ciekawe co ich czeka za drzwiami i jak wyglądają poszukiwania drugiej grupy ;) Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńhttp://martwa-epidemia.blogspot.com/
Przeczytałam całego Twojego bloga (ale nie komentowałam, nieładnie, nieładnie!) i jest duża zmiana między tym, jak pisałaś na początku, a jak teraz (nie ma się czemu dziwić, bo piszesz od 1 gm). Ogólnie to fajny pomysł na opowiadanie :D Strasznie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZ postaci najbardziej polubiłam Aroosę, Jamesa i Teddy'ego. Trochę mało jest tutaj Albusa i Scorpiusa. :D
Zdaje mi sie, że Lyonel jest zła, a Arise dobra.
Podziwiam Cię za to, że przeczytałaś to wszystko (ja się załamałam czytaniem swoich rozdziałów ;_____________;). Bradzo mnie zmotywowałaś do dalszego pisania (jak widać mam jednego wielkiego writeblocka czy coś). Dziękuję! :)
UsuńŚwietny rozdział, piszesz z lekką nutką sarkazmu i to mi się podoba! Najlepszy moment kiedy Lyonel przyłapała ich na obgadywaniu ;_; Jestem bardzo ciekawa co kryje się za tymi drzwiami, obserwuje :D http://fairytaledreamcloudeen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń